Wpis ten zacząłem przygotowywać jakoś czas temu i w perspektywie niedawnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego oraz zmian kodeksu z niego wynikających, artykuły na które się powołuję są prawdopodobnie nieaktualne. Jednak rozważania na temat roli ojca w akcie aborcji są, jak najbardziej aktualne.

Gdzie są mężczyźni?

Czy mężczyzna powinien mieć prawo do wypowiedzenia się w sprawie aborcji? Różne są głosy na temat aborcji, ale większość uwzględnia jedynie zdanie matki.

“Kobieta nie powinna mieć takiej możliwości”,

“To ciało kobiety, więc powinna móc o tym decydować”.

A gdzie w tym wszystkim jest ojciec?

Tak samo, jak ciąża nie powstaje jedynie z ciała matki, tak samo odpowiedzialność za dziecko w jej łonie ponosi dwójka osób, ojciec i matka. 

Oczywiście można mówić o nieodpowiedzialności mężczyzn i wychowywaniu dzieci głównie przez kobiety przez większość XX wieku, ale wtedy rozmijamy się z właściwym problemem i wrzucamy wszystkich mężczyzn do jednego worka, co nie jest zbyt budujące w dialogu.

Dokładnie tak samo, jak krzywdzące byłoby powiedzenie:

wszystkie kobiety manipulują mężczyznami, żeby ich wykorzystać”.

Postaram się poruszyć ten temat używając sensownych argumentów, które opierają się na zrównoważonych przemyśleniach, a nie na nieprzemyślanych hasłach wykrzykiwanych w emocjach.

Kobieta nie jest równa mężczyźnie

Na początku określmy jedno: kobieta nie jest równa mężczyźnie. Po prostu, tak było, jest i będzie. Jednak zanim się oburzycie, dodam drugie zdanie: mężczyzna nie jest równy kobiecie. Można z tych dwóch zdań złożyć jedno: żaden człowiek nie jest równy drugiemu człowiekowi. Pomimo społecznych chęci “wyrównania szans” między wszystkimi ludźmi, komuś przychodzi coś łatwiej niż drugiemu, a trzeci jest ładniejszy niż czwarty. Obrażanie się na rzeczywistość lub jej negacja niestety nigdzie nas nie zaprowadzi w tej dyskusji, więc w dalszej części po prostu uznaje zdanie “ludzie nie są sobie równi” za fakt.

W przypadku kontrowersyjnych tematów, jak aborcja należy wypowiadać się rozważnie i z szacunkiem dla drugiej strony. Zamykanie się na dialog powoduje, że zamykamy się w swoich bańkach informacyjnych i nie jesteśmy w stanie budować społeczeństwa, w którym jest miejsce dla nas wszystkich. Kreujemy wtedy państwo swego rodzaju totalitarne, gdzie jest jedna słuszna prawda, wszystko inne jest kłamstwem, a ludzie głoszący inną “prawdę” są wrogami.

Zabójstwo dziecka to nie jest zabieg

Pragnę też wyjaśnić kwestię nazewnictwa. Dla mnie nie ma płodu. Jest dziecko, które pozbawiamy życia. W pewnych sytuacjach jest to mniej uzasadnione, w innych bardziej, ale cały czas jest dla mnie to tym samym.
Nie uważam, że człowieka można zabić bo jest stary lub dlatego, że jeszcze się nie urodził. Sam nie jestem autorytetem w tej kwestii i nie wiem, jaką decyzję bym podjął mając np. świadomość znacznego upośledzenia mojego dziecka, ale jeśli decyzją byłaby aborcja to zgodziłbym się na pozbawienie życia mojego dziecka przez lekarza. Nie ma co ubierać tego w ładne słowa o “zabiegach” i tym, że jest to, jak wyrwanie zęba. Czasami trzeba podjąć trudną decyzję i jeśli komuś pomoże dehumanizacja dziecka to jest to w porządku i może jego mózg łatwiej zaakceptuje zastaną rzeczywistość, dzięki takiemu zabiegowi psychologicznemu. Ja natomiast nie będę owijał w bawełnę. Aborcja jest zabójstwem dziecka i czasem trzeba podjąć taką decyzję. Życie nie jest proste i każda osoba stawiająca jednoznaczne tezy w tym temacie powinna się naprawdę mocno zastanowić co zrobiłaby w rzeczywistej sytuacji podejmowania trudnych moralnych decyzji.

Bo łatwo jest powiedzieć: “obroniłbym kobietę, gdyby była w niebezpieczeństwie”. Czy zrobiłbyś to także w zagrożeniu czterech rosłych facetów, którzy mają kastety na dłoniach? A co jeśli byłaby niemal pewność, że oboje stracicie życie? Czy wyciągnąłbyś kobietę z palącego się samochodu, który mógłby w każdej sekundzie eksplodować? 

Czasem trzeba podjąć decyzję, która jest dla nas trudna moralnie, jednak zastana rzeczywistość ogranicza nasze możliwości decyzji. “Obrońcy moralności” często będą zarzekać się, że zawsze postępują w taki sposób, jak mówią, ale życie weryfikuje takich ludzi. Łatwo wypowiadać się o trudnych sytuacjach z perspektywy fotela i kiedy nas to nie dotyczy. Jednocześnie rozumiem, że w pewnych sytuacjach aborcja może być środkiem nieuniknionym i nie zamierzam nikogo moralnie oceniać z tego powodu.

Aborcja, prawo i nieistniejący mężczyzna

Pierwszym aspektem jest to, że w „Ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciążypowtarzalność słów wskazuje na podejście ustawodawcy do roli ojca w życiu dziecka.

Ustawa: https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU199301700

Ilość wystąpień poszczególnych słów:

  • matka: 10 razy
  • kobieta: 22 razy
  • ojciec: 1 raz
  • mężczyzna: 0 razy

Jak możemy zobaczyć według prawa dotyczącego aborcji mężczyzna nie istnieje. Nie jest na tyle ważną częścią rodziny, żeby o nim i o jego prawach wspominać w ustawie.

Art. 4a pkt 4 Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży mówi:

Do przerwania ciąży wymagana jest pisemna zgoda kobiety. […]

Z tejże ustawy wynika, że faktyczną decyzję o aborcji podejmuje matka podpisując odpowiednią zgodę. Ojciec nie jest w ogóle brany pod jakąkolwiek uwagę. Jeśli ojciec nie ma wpływu na decyzję o tym, czy aborcja może zajść, czy nie, to czy nie powinien być zwolniony z odpowiedzialności za decyzję matki? Bo jeśli zachodzi przesłanka do tego, że dziecko można poddać aborcji, matka się na to zgadza, a ojciec nie, to czy powinno być to brane pod uwagę?
Bo jeśli to matka nie jest gotowa na opiekowanie się niepełnosprawnym dzieckiem to aborcja wydaje się w porządku.

Przecież to będzie cierpienie dla kobiety!!!

A jeśli matka chce dziecko zatrzymać, a ojciec nie, bo to on nie jest gotowy na opiekowanie się niepełnosprawnym dzieckiem? Co w takiej sytuacji?

Zdanie kobiety jest nadrzędne, a nikt nie pyta mężczyzny, czy jest to w porządku i czy to nie będzie cierpieniem dla niego. Facet powinien znosić wszystko co przed nim stawia los. Kultura macho w pełnej klasie. Łatwo jest dać prawa jednej stronie, a drugą zmuszać do dostosowania się, jednak moim zdaniem, jeśli odbiera się komuś prawa, to nie powinno nakładać się na niego obowiązków z tego tytułu.

Czy ten pan jest ojcem?

Z drugiej strony rozumiem, że ojciec ma ograniczone prawa w decyzji o życiu dziecka będącego w łonie. W końcu nie ma żadnej obiektywnej pewności, że dziecko, które nosi kobieta jest mężczyzny, którego przyjmuje się za ojca. Dlatego też skąd wiadomo, czy to ten pan powinien podejmować decyzję o życiu i śmierci dziecka? I jest to argument słuszny. Z tego powodu uznanie ojcostwa powinno odbywać się jedynie na podstawie obowiązkowych badań genetycznych stwierdzających ojcostwo po urodzeniu dziecka. Wtedy nie ma wątpliwości co do pochodzenia dziecka i sytuacja jest jasna. Jeśli ktoś jest ojcem to ma prawo decydować o losach tego małego człowieka, jeśli nie to nie ma takiego prawa.

Prawa człowieka?

Aby uniknąć rozważań, jak te w akapicie powyżej, w tekście poniżej zakładam, że dziecko jest ojca, który się za niego podaje i matka też tak uważa.

Tak naprawdę, jeśli decyzję o aborcji podejmuje jedynie matka, a ojciec nie ma w tym temacie nic do powiedzenia to jest to dla mnie pogwałceniem praw człowieka. Mężczyzna tak samo, jak i kobieta powinien mieć możliwość decydowania o losach swojego dziecka. Nie jest to prosty temat, bo co wtedy, gdy jeden rodzic chce podjąć jedną decyzję, a drugi inną? Co jeśli kobieta chce zatrzymać dziecko, a ojciec nie, bo dziecko ma być upośledzone w znacznym stopniu? Co w przypadku odwrotnym? Kto powinien ponosić odpowiedzialność? Kto powinien finalnie zdecydować i jak to powinno być rozwiązane prawnie?

Ciężko mi powiedzieć, natomiast zrzucanie całej odpowiedzialności i wszystkich praw do aborcji na kobietę wydaje się dalekie od ideału.

Słowo podsumowania

Są to trudne tematy i nie mam jednoznacznej odpowiedzi, jednak jestem pewny, że zrzucanie odpowiedzialności na jedną stronę nie jest sprawiedliwe dla żadnej z nich. 

Zwolennikom powiedzenia “Moje ciało, moja sprawa.” pragnę zwrócić uwagę, że taki tok myślowy można zastosować w wielu aspektach życia. Mężczyzna pracujący i utrzymujący rodzinę, którego żona nie pracuje może powiedzieć: “Moja wypłata, moja sprawa.” i samodzielnie decydować o przeznaczeniu pieniędzy, nie dając żonie na żadne “zachcianki”. Tylko wtedy jest to często określane jako przemoc ekonomiczna.

A zawłaszczanie decyzji o życiu i śmierci dziecka już nie jest przemocą?

O autorze

Janek

Jestem Janek. Tworzę tego bloga, aby pomóc Ci podejmować trudne, ale i mądre decyzje związane z Twoim życiem. Chcę Ci pokazać, że można być zadowolonym ze swojego życia i tworzyć coś sensownego. Kliknij, żeby dowiedzieć się więcej.

Zobacz wszystkie wpisy